Zaczynam wracać. Bardzo powoli, ale jednak.
Wczoraj pobiegane, dziś pobiegane, jutro będzie tańczone na weselu. Mam nadzieję, mam motywację, mam cel.
Great Wall Marathon. Maj 2015. Zapiszę się, będę trenowac i dam radę. Będzie zajebiście :)
A dziś bieganie po mazurach ;)
Byłam najgrubsza w życiu - więcej nie będę!
piątek, 29 sierpnia 2014
niedziela, 13 lipca 2014
środa, 8 stycznia 2014
Nie łamałabym nogi, gdybym wiedziała!
Gdyby ktoś mi powiedział, że tak ciężko wraca się do formy, to nie łamałabym nogi!!!
Odkąd zdjęłam gips minął już prawie miesiąc. Noga w miarę sprawna chociaż jeszcze nie do końca.
Postanowiłam więc powolutku zacząć coś konkretnego robić. Na pierwszy ogień poszedł basen. Najpierw dla przetestowania, potem dla treningu. W sobotę pokonałam 1,5 km (60 basenów). Było ok. Pływanie jest akurat takim sportem, który można wykonywac praktycznie nie używając nóg. Ja oczywiście tych nóg używałam. Właśnie dla rehabilitacji i dla wzmocnienia. Pływałabym dalej (bo chciałam pokonać 2 km), ale niestety noga bolała mnie ze zmęczenia przy każdym nawrocie. Bałam się, że po prostu za mocno się odbiję i coś sobie zrobię więc dałam spokój.
Przedwczoraj powalczyłam ze Skalpelem. Powiem szczerze - nie było tak źle! Co prawda napociłam się jak świnia. Od połowy złamana noga drżała mi na maksa. Ale skończyłam. Jedyne czego nie mogłam w pełni sprawnie zrobić to zakroki i wszelkie momenty kiedy musiałam stawac na jednej nodze (brak równowagi). Ten Skalpel był zdecydowanie łatwiejszym skalepelem niż pierwszy który w życiu wykonałam. Więc chyba pamięć mięśniowa jednak coś znaczy! Jakaś kondycja mi została ;)
Wczoraj idąc za ciosem zrobiłam Killera. Było z nim gorzej - więcej skakania i szybkich ruchów. Połowę robiłam dużo wolniej niż Ewka, bo po prostu bałam się o nogę, uważałam na nią i robiłam wolniej, a konkretniej. Trochę martwi mnie to, że przez te skupianie się na poprawnym stawianiu nóg itp mniej pracowały mi mięśnie. W momencie kiedy powinna głównie nadrabiać chora noga - jej mięsień jakoś nie bardzo pracował, w ogóle go nie czułam, za to już czułam mięsień drugiej nogi.
No, ale dobra. Killer poszedł. Kryzys był, przeszłam się po domu i wróciłam z siłą i myślą "no nie no... nie poddam się!"
Jak widać. Jakoś idzie.
Dziś odpuściłam trening ponieważ mam strasznie dużo roboty do szkoły. Sesja się zbliża, a w dodatku ja muszę zaliczyć wszystko jeszcze w styczniu, bo potem wylatuję.
Baaardzo tęsknię za siłownią, na maksa chętnie poszłabym na pumpy, zumbe, cokolwiek! No, ale cieszę się, że sprzedałam karnet. Chociaż mnie nie kusi żeby iść. To nie byłoby dobre dla mojego zdrowia. Jest chyba za wcześnie.
Odkąd zdjęłam gips minął już prawie miesiąc. Noga w miarę sprawna chociaż jeszcze nie do końca.
Postanowiłam więc powolutku zacząć coś konkretnego robić. Na pierwszy ogień poszedł basen. Najpierw dla przetestowania, potem dla treningu. W sobotę pokonałam 1,5 km (60 basenów). Było ok. Pływanie jest akurat takim sportem, który można wykonywac praktycznie nie używając nóg. Ja oczywiście tych nóg używałam. Właśnie dla rehabilitacji i dla wzmocnienia. Pływałabym dalej (bo chciałam pokonać 2 km), ale niestety noga bolała mnie ze zmęczenia przy każdym nawrocie. Bałam się, że po prostu za mocno się odbiję i coś sobie zrobię więc dałam spokój.
Przedwczoraj powalczyłam ze Skalpelem. Powiem szczerze - nie było tak źle! Co prawda napociłam się jak świnia. Od połowy złamana noga drżała mi na maksa. Ale skończyłam. Jedyne czego nie mogłam w pełni sprawnie zrobić to zakroki i wszelkie momenty kiedy musiałam stawac na jednej nodze (brak równowagi). Ten Skalpel był zdecydowanie łatwiejszym skalepelem niż pierwszy który w życiu wykonałam. Więc chyba pamięć mięśniowa jednak coś znaczy! Jakaś kondycja mi została ;)
Wczoraj idąc za ciosem zrobiłam Killera. Było z nim gorzej - więcej skakania i szybkich ruchów. Połowę robiłam dużo wolniej niż Ewka, bo po prostu bałam się o nogę, uważałam na nią i robiłam wolniej, a konkretniej. Trochę martwi mnie to, że przez te skupianie się na poprawnym stawianiu nóg itp mniej pracowały mi mięśnie. W momencie kiedy powinna głównie nadrabiać chora noga - jej mięsień jakoś nie bardzo pracował, w ogóle go nie czułam, za to już czułam mięsień drugiej nogi.
No, ale dobra. Killer poszedł. Kryzys był, przeszłam się po domu i wróciłam z siłą i myślą "no nie no... nie poddam się!"
Jak widać. Jakoś idzie.
Dziś odpuściłam trening ponieważ mam strasznie dużo roboty do szkoły. Sesja się zbliża, a w dodatku ja muszę zaliczyć wszystko jeszcze w styczniu, bo potem wylatuję.
Baaardzo tęsknię za siłownią, na maksa chętnie poszłabym na pumpy, zumbe, cokolwiek! No, ale cieszę się, że sprzedałam karnet. Chociaż mnie nie kusi żeby iść. To nie byłoby dobre dla mojego zdrowia. Jest chyba za wcześnie.
piątek, 13 grudnia 2013
Znów na dwóch nogach!
Uf, zdjęłam gips!
Ogólnie rzecz biorąc jestem załamana miękkością mojej łydki i chudością mojej stopy. Na ćwiczenie a tym bardziej bieganie jak na razie nie ma szans. Ledwo chodzę. Zobaczymy jak będzie później.
Strasznie się martwię tą nogą.
Mogę mieć tylko wielką nadzieję, że po prostu będzie z nią wszyyystko ok. Że na wiosnę zacznę biegać i że nie będzie się za mną ciągnąć całe życie ta kontuzja.
Proszę, powiedzcie, że będzie dobrze!
MUZYKA!
Ogólnie rzecz biorąc jestem załamana miękkością mojej łydki i chudością mojej stopy. Na ćwiczenie a tym bardziej bieganie jak na razie nie ma szans. Ledwo chodzę. Zobaczymy jak będzie później.
Strasznie się martwię tą nogą.
Mogę mieć tylko wielką nadzieję, że po prostu będzie z nią wszyyystko ok. Że na wiosnę zacznę biegać i że nie będzie się za mną ciągnąć całe życie ta kontuzja.
Proszę, powiedzcie, że będzie dobrze!
MUZYKA!
sobota, 7 grudnia 2013
Jak mi minął listopad ze złamaną nogą :/
Stwierdziłam, że czas powrócić.
Nie było mnie tutaj baaardzo długo. Totalnie wypadłam z rytmu, totalnie się zaniedbałam i totalnie zapomniałam o jakichkolwiek zasadach zdrowego życia.
A wszystko przez złamaną kość w stopie. Nigdy w życiu nie miałam niczego złamanego, biegałam po parkach, skakałam po murkach i krawężnikach, latałam po koncertach. Nigdy w życiu nic. I patrz... jeden koncert na którym nawet nie było dobrej imprezy. Podskoczyłam w miejscu, noga poleciała w bok i cóż... bolało. Ale przecież "nie można złamać nogi w tak banalny sposob!" Więc chodziłam na niej jeszcze dwa dni. Spuchła, bolała jeszcze bardziej, zrobiła się trochę fioletowa. Więc jednak pojechałam na pogotowie, gdzie w płaczu ("Bo nie pobiegnę półmaratooooonu!!!") i jękach, lekarz włożył mnie w gips.
Pierwsze dni - masakra! Cała kondycja zrobiona na siłowni nie równała się wysiłkowi chodzenia o kulach. Każde wyjście do sklepu łączyło się z powrotem z mokrymi plecami. No, ale jakoś się przyzwyczaiłam. Po miesiącu już nie było tak źle ;)
Gips zdejmuję za tydzień. Karnet na siłownię sprzedałam, ponieważ mój plan na najbliższe miesiące obejmuje wylot na stypendium (o którym później), więc wiem, że nie będzie czasu chodzić na siłownię. A poza tym idą święta. Będę ćwiczyć w domu.
Co robiłam przez ten czas z gipsem? I jakie ćwiczenia można z nim robić? To ZASKAKUJĄCE! Ale większość ćwiczeń na brzuch i baaardzo dużo na pośladki mogę robić. Niestety nie ma opcji na żadne cardio... ale mięśnie brzucha utrzymuję w dobrym stanie (pod tłuszczykiem, który zebrał się od siedzenia w domu i łakomstwa). Przez cały okres gipsu mniej wiecej co 2/3 dni robiłam godzinkę brzucha/pośladków. Filmiki oczywiscie z youtube.
Co jadłam? Szkoda gadać... chipsy, Michałki, pizze, tigery (na naukę :/) ... lepiej nie bede o tym mówić. Powiem tylko... że jak złamałam nogę i zaczęłam jeść te świństwa to od razu zaczęłam śmierdzieć. Mój organizm zwariował, pot ogarnęły toksyny, a na twarzy pojawiły się pryszcze.
NIE JEDZCIE TEGO GÓWNA!
Jakie plany na najbliższy czas?
Po 1. sprawić aby noga spokojnie doszła do siebie. Niestety do sylwestra to ja ostro nie poćwiczę. Zamierzam chodzić na basen, bo to chyba najmniej kontuzyjny sport który znam.
2. Musze sokie kupić opaskę na kostkę co by nic mi się nie stało z nogą. Polecacie jakieś? Albo jakieś odradzacie?
3. Odrzucić syfiaste jedzenie i zacząć znów jesć normalnie.
4. Oszczędzić COKOLWIEK na Sylwestra
5. Pojechać zaraz po Wigilii do Paryża. (Plan jest taki - łapiemy stopa i jedziemy. Wracamy na Sylwestra.)
6. Uczyć się, ogarnąć licencjat i wszystko inne co na dniach powinnam oddać.
7. Kupić Sylwestrową Kieckę! :D
Nie było mnie tutaj baaardzo długo. Totalnie wypadłam z rytmu, totalnie się zaniedbałam i totalnie zapomniałam o jakichkolwiek zasadach zdrowego życia.
A wszystko przez złamaną kość w stopie. Nigdy w życiu nie miałam niczego złamanego, biegałam po parkach, skakałam po murkach i krawężnikach, latałam po koncertach. Nigdy w życiu nic. I patrz... jeden koncert na którym nawet nie było dobrej imprezy. Podskoczyłam w miejscu, noga poleciała w bok i cóż... bolało. Ale przecież "nie można złamać nogi w tak banalny sposob!" Więc chodziłam na niej jeszcze dwa dni. Spuchła, bolała jeszcze bardziej, zrobiła się trochę fioletowa. Więc jednak pojechałam na pogotowie, gdzie w płaczu ("Bo nie pobiegnę półmaratooooonu!!!") i jękach, lekarz włożył mnie w gips.
Przydały się rękawice Olimpu ;) |
Gips zdejmuję za tydzień. Karnet na siłownię sprzedałam, ponieważ mój plan na najbliższe miesiące obejmuje wylot na stypendium (o którym później), więc wiem, że nie będzie czasu chodzić na siłownię. A poza tym idą święta. Będę ćwiczyć w domu.
Co robiłam przez ten czas z gipsem? I jakie ćwiczenia można z nim robić? To ZASKAKUJĄCE! Ale większość ćwiczeń na brzuch i baaardzo dużo na pośladki mogę robić. Niestety nie ma opcji na żadne cardio... ale mięśnie brzucha utrzymuję w dobrym stanie (pod tłuszczykiem, który zebrał się od siedzenia w domu i łakomstwa). Przez cały okres gipsu mniej wiecej co 2/3 dni robiłam godzinkę brzucha/pośladków. Filmiki oczywiscie z youtube.
Co jadłam? Szkoda gadać... chipsy, Michałki, pizze, tigery (na naukę :/) ... lepiej nie bede o tym mówić. Powiem tylko... że jak złamałam nogę i zaczęłam jeść te świństwa to od razu zaczęłam śmierdzieć. Mój organizm zwariował, pot ogarnęły toksyny, a na twarzy pojawiły się pryszcze.
NIE JEDZCIE TEGO GÓWNA!
Co robiłam przez większość czasu? Uczyłam się chińskiego! |
Tak wygląda mój brzuch teraz po treningu. Nie ma tragedii. |
Jakie plany na najbliższy czas?
Po 1. sprawić aby noga spokojnie doszła do siebie. Niestety do sylwestra to ja ostro nie poćwiczę. Zamierzam chodzić na basen, bo to chyba najmniej kontuzyjny sport który znam.
2. Musze sokie kupić opaskę na kostkę co by nic mi się nie stało z nogą. Polecacie jakieś? Albo jakieś odradzacie?
3. Odrzucić syfiaste jedzenie i zacząć znów jesć normalnie.
4. Oszczędzić COKOLWIEK na Sylwestra
5. Pojechać zaraz po Wigilii do Paryża. (Plan jest taki - łapiemy stopa i jedziemy. Wracamy na Sylwestra.)
6. Uczyć się, ogarnąć licencjat i wszystko inne co na dniach powinnam oddać.
7. Kupić Sylwestrową Kieckę! :D
A na koniec - mój nowy zimowy szalik! <3 |
piątek, 27 września 2013
środa, 25 września 2013
Białe? Oby się nie uzależnić!
Kupiłam białko! Czemu? Głównym założeniem było wieczorne wypchanie żołądka. Zauważyłam, że gdy przyszły te chłodne dni, ciemno i szaro na dworzu to ja zaczynam szaleństwa w kuchni. Nachodziły mnie niesamowite głody, ochoty na najróżniejsze rzeczy. Jadłabym wszystko tonami. Mój współlokator pije białko, a że wiedziałam że ponoć ładnie zapycha żołądek to spróbowałam. I rzeczywiście.
Białko zaleca się osobom trenującym, chcącym budować masę mięśniową, ale też tych na redukcji masy.
Na moje czekałam chyba ze 3 dni od zamówienia (był weekend). Kupiłam na allegro. Zdecydowałam się na białko firmy OstroVit. Zawiera ono około 80% czystego białka. Za 1800 gram + shaker zapłaciłam 101 zł. Totalnie wszystko z nim w porządku. Wzięłam dwa smaki - truskawka i tiramisu. Mam wrażenie, że tiramisu powoduje u mnie większą sytość. Ale to pewnie tylko placebo ;D Oba smaki są pyszne.
Jak odczucia?
Po 1 - musze kontrolować ilość białka spożywaną w ciągu dnia. Mając na uwadze wieczornego shake'a, dostosowuję dietę w ciągu dnia, aby nie przedobrzyć z ilością białka.
Po 2 - piję białko tylko wtedy kiedy w ciągu dnia zrobię trening... tak, tak, robię sobie z tego shake'a pewnego rodzaju pyszną nagrodę. Nie ma treningu - nie ma białka.
Po 3 - zapycha mi żołądek, nie mam po nim ochoty nic jeść. Pije je wieczorem i jest ostatnim posiłkiem w ciągu dnia. Jest lekkie i nie czuję się po nim ociężała, a z drugiej strony na długo daje uczucie sytości.
Po 4 - poruszyło mi też pracę jelit (czy czegoś tam). Krótko mówiąc - szybko po nim robię kupę ;D
Po 5 - jak już pisałam, mam pyszne smaki. Piję je tylko z mlekiem. Z wodą nie smakują już tak dobrze. Truskawka smakuje trochę bardziej "chemicznie" niż powinna smakować, ale jest dobra. Tiramisu smakuje po prostu jak delikatne tiramisu ;)
Po 6 - szybko się rozpuszcza. Wystarczy chwilę pomachać shakerem i gotowe. Poza tym tworzy się delikatna pianka, która wg. mnie dodaje przyjemności w piciu. (Chociaż wiele osób uważa ją za wadę)
No i tyle. Piję je od jakichś 4 dni. Zobaczymy co będzie później. Myślę, że jeszcze o nim napiszę ;)
UWAGA: Wg. mnie wszystkie suplementy diety są mocno uzależniające. Bardzo łatwo wkręcić się w ich przyjmowanie i robi się ciężko, gdy przestaje się je przyjmować. Uważajcie na swoje zdrowie i pamiętajcie, że podstawa to zdrowa dieta!
Subskrybuj:
Posty (Atom)