niedziela, 30 czerwca 2013

Nightskating Warszawa i Shape

Tu jestem w różowym sweterku :P
Nightskating po raz pierwszy w tym roku. Jestem z siebie dumna, na maksa. Odbył się w czwartek, a jeszcze czuję ból kolan. Przejechaliśmy jakieś 23 km, dokładnie nie jestem pewna, bo moje endomondo się trochę przycięło w pewnym momencie.
Było fantastycznie! Na maksa! Dojechałam do końca, przeżyłam 3 kryzysy... dwa związane z bólem pośladków, ud i brzucha, a trzeci przez bolące stopy. Bolał też kręgosłup, ale nie było tragedii
Moje 7 - letnie rolki sobie poradziły, myślałam, że będzie gorzej ;D
Gdy dotarłam do łóżka bolało mnie już wszystko, wszystko miałam wykończone. Noc po rolkowaniu była straszna. Nie mogłam kompletnie spać. Nie wiem czy to z podniecenia wyczynem, czy z wykończenia :P

Polecam wszystkim, dosłownie, nawet tym bez kondycji. 20 km przejechały moje koleżanki nie jeżdżące wcześniej w ogóle. Dalibyście radę i Wy!

A oprócz rolkowania, mama kupiła mi dziś Shape'a. Po raz kolejny jestem zawiedziona i zażenowana poziomem tej gazety. Spojrzałam na nią w sklepie, zobaczyłam na okładce Britney Spears i pomyślałam "niee... nie wezmę tego". (Nie mam nic do Britney, ale motywacją, ani inspiracją nie jest)
No ale... po czasie, po przeanalizowaniu za i przeciw, po nabraniu chęci na nowy trening z płyty... stwierdziłam, że ok, weźmiemy. No i cóż... w środku jest artykuł "Być jak Top Model" - co to ma być do cholery! Jedna bardziej wychudzona od drugiej i one maja mi pokazywać jak ćwiczyć?!
Sam miesięcznik określa się jako " JEDYNY MAGAZYN DLA KOBIET CENIĄCYCH AKTYWNY STYL ŻYCIA" ... no i chyba tylko ceniących, bo z gazety nie dość, że się mało dowiemy, to jeszcze naczytamy głupot o związkach i życiu. Jakby wydawcy mieli czytelniczki za głupie idiotki. Jakoś zbytnio nie nakręca do wzięcia się za siebie i walki o lepszą sylwetkę. A poza tym już nie jest jedyny. Nie jest też nastawiony na konkretny temat, łapie wszystkiego po trochu.... a artykuły są rodem z Cosmo. Poza tym jest w nim mnóstwo reklam i ma bardzo małą objętość, ledwo weźmiemy go do ręki, a już się kończy :/ Nie rozumiem... czemu w czasie rosnącego mocnego przeciwnika jakim jest Women's Health, Shape się nie "ogarnie"?! No i cena... Shape z płytą 13 zł. No bez przesady!

Treningu jeszcze nie testowałam, jak przetestuję to od razu napiszę! Tutaj moje wrażenia po pierwszym total fitnessie ;D

Jestem w domu, a gdy tutaj przebywam zapominam całkowicie o jedzeniu... bo nie planuje. Zjadłam dziś jajka z kanapką, rybkę z pomidorami, piłam miętę i jadłam kanapki z wedlina i serkiem... wszystko raczej normalnie i bez ekscesów. A ćwiczyłam pół godziny brzuch i pół godziny jeździłam na desce. A właśnie! kupiłam sobie Waveboard! Na razie ciężko się jeździ (w porównaniu do gładkiej decathlonowej podłogi), ale z czasem nabiorę wprawy i więcej o tym napiszę! ;D

środa, 26 czerwca 2013

Pomiar tkanki tłuszczowej, l-karnityna i Bling Ring

Byłam dziś w Pure na pomiarze. Wygląda on tak, że stajesz sobie boso na takiej metalowej wadze, wpisujesz wiek i wzrost, no i się drukuje. Wychodzi wynik w procentach i kilogramach. Nawodnienie, tkanka tłuszczowa i mięśniowa. Plus wiek metaboliczny i inne takie pierdółki. Nie mam pojęcia czy wierzyć takiej wadze. Z tego co czytałam w necie i z tego co mówiła moja mama, to nie jest miarodajny pomiar. Dla pewności sprawdziłam innym sposobem. Nie mam co prawda fałdometru, ale można się obyć bez niego. Znalazłam stronę. Na niej wpisuje się potrzebne dane plus wielkość fałdki. Dokładnie rzecz ujmując, należy złapać się za tłuszcz nad kością biodrową, na wysokości pępka, a potem zmierzyć linijką ile mm miałyśmy między palcami. Wpisujemy milimetry i po pary kliknięciach mamy wynik. Mi wyszło około 2% mniej niż na wadze... ale to i tak dopuszczalny błąd. Wychodzi na to, że maszyna w Pure działa, chociaż nie jej wyniki są moim calem, a wygląd.

Co do samych wyników (o ile są prawdziwe), wyszło mi, że w czasie sesji zgubiłam dwa kilo z tkanki mięśniowej, a przybyło 2kg tkanki tłuszczowej. Waga ogólnie jest w normie. Bardzo jest to możliwe, gdyż jak już pisałam, trochę sobie odpuściłam, jadłam mniej zdrowo i dużo mniej ćwiczyłam. Ale to już minęło, teraz będzie tylko lepiej.

Spodobał mi się brzuszek tej pani wczoraj ;D Zgrabny i ładny.


Mam wolny wieczór (wow!), więc przeglądam otchłań internetu w poszukiwaniu najróżniejszych informacji na różne tematy. I tak wpadłam na artykuł o L-karnitynie wrzucony na SFD. Macie tu linka.   Najlepszy kawałek  "ZA I PRZECIW W STOSOWANIU DOUSTNYCH PREPARATÓW L-KARNITYNY W SPORCIE". Polecam wszystkim ciekawskim i stosującym.

Dziś dobry dzień był, gdyż dowiedziałam się, że zdałam ostatni egzamin, no i byłam w kinie ;D
Co jadłam?
-mleko +truskawki, płatki, musli, błonnik (Do tej pory nie wiem czy "legalnie" mogę łączyć mleko z owocami. Cały czas wydaje mi się to dziwne. Ale nigdzie nie znalazłam  żadnych przeciwwskazań. Wiecie coś na ten temat?)
-dwa wafle ryżowe z almette i pomidorem
-1/2 torebki ryżu z sosem słodko-kwaśnym i kurczakiem
-bób <3
trening - 30' bieżni (w tym 20 minutowe cardio) + 30' brzuchy
-serek wiejski ze szczypiorkiem +kromka chleba

A w kinie byłam na Bling Ring. Wcześniej już obczaiłam sobie soundtrack. Mocno mi się podoba, bo jest MIA i Kanye, i dobre basy są ;D. A sam film. Wg mnie nie warto iść na niego do kina. Jest hmmm, takie normalny, nie zbyt śmieszny, kolorowy, w sam raz na leniwy wieczór. Przeraża mnie tylko jeden fakt. Jak wiadomo, głównymi bohaterami są młodzi ludzie, którzy bawią się w okradanie domów gwiazd. Wszystko byłoby ok, gdyby nie to, jak zareagują nastolatki na ten film? Czy nie będą marzyły o tym samym? Nie będą chciały kolorowego życia niczym postać grana przez Emmę Watson? Czy ni będą czuły, że tak jak bohaterowie filmu, mogą bezkarnie okradać innych? Właśnie tyle wyciągnęłam z tego filmu... że kradzież jest fajna.  :/ 
Yhhh no ale cóż, nastolatki przeżyły Galerianki to i przeżyją Bling Ring ;D


1 dzień od powrotu

Przyjemny dzień. Miło się zaczął, dobrze się skończył.

Co dziś u mnie w brzuszku i mięśniach?
-wafel ryżowy z żółtym serem (jak zwykle minimum rano przed wyjściem z domu, więcej nie wcisnę w siebie o 8 rano)
-mozarella z pomidorami i dwa tosty (ale zjadłam tylko połowe z talerza bo więcej nie mogłam. Mozarella jest na maksa zapychająca!), a potem miska czereśni <3

-makaron z sosem grzybowym i kurczakiem
-trening -fat burning, 10 minut biegu, fit ball
-banan
-omlet z resztą pomidora i mozarelli


Wieczorową porą obejrzałam sobie film - Na ratunek wielorybom. Zbierałam się do niego od dłuższego czasu, pierwszy raz trailer zobaczyłam jakieś pół roku temu. Już trailer zrobił na mnie takie wrażenie, że się prawie popłakałam ze wzruszenia. Musiałam jednak odłożyć w czasie ten film, gdyż wiedziałam, że są w nim piękne ujęcia podwodne, a nie chciałam ich oglądać w słabej jakości i na małym ekranie. W końcu dziś obejrzałam, był taki jak się spodziewałam  - świetny. Zdecydowanie polecam wszystkim, a szczególnie tym którzy (tak jak ja) kochają wodę i podwodne zwierzątka 



wtorek, 25 czerwca 2013

Powroty bywają ciężkie.

Bywają, a raczej są. Zawsze. Szczególnie powroty do zdrowego trybu życia, siłowni i gotowania. Sesja praktycznie minęła. Zostało kilka przedmiotów do załatwienia, parę rzeczy do wysłania i będzie po wszystkim. Przynajmniej po wszystkim na teraz. Bo wrzesień, przy dwóch kierunkach to normalka. Przez cały czerwiec, próbowałam, jak tylko mogłam chodzić do Pure. Czasem sie udawało, a czasem byłam tak wykończona, że nie miałam siły.
Wczoraj cycling, było w miarę ok, chociaż czuję dziś  w łydkach napięcie. Głównie dlatego, że wczorajsze zajęcia były głównie na nogach. Mało było ciężkich podjazdów, wiekszość na szybkich obrotach i w górze.
Dziś chciałam iść na Xfit, czyli zajęcia odbywające się na dworzu. Jeszcze na nich nie byłam i juz chyba nie bedę do sierpnia (na lipiec karnet zamroziłam), bo dziś jest tak brzydka pogoda, że bez sensu wychodzić na dwór. Od rana pada i jest ciemno i okropnie.
Nie wiem co będę dziś robić, nie wiem co będę jeść.
Najważniejsze, że mam zamiar wrócić, zrobić ładny brzuch, być szczęśliwa. Bo sesja dała mojemu ciału w kość. Niestety.
W kolejnych postach napiszę, wszystkie nowe rzeczy jakie spotkałam w czasie sesji... oraz plany na wakacje ;D

poniedziałek, 3 czerwca 2013

Sesja wszystko psuje (a może to ja?)

Jeszcze 3 dni temu byłam zadowolona z wyników jakie osiągnęłam... A dziś już jestem zła. Sesja mnie zabija. Zabija moje mięśnie, moją motywację i moją radość. Nie mam czasu iść na siłownie, z nerwów jem niezdrowo, chodzę zdenerwowana cały czas. Praca umysłowa wykańcza mnie bardziej niż siłownia. Po cały dniu kucia, nie mam ochoty ruszyć się z łóżka. Wszystko mi się wali, cała strategia lepszego ciała oddala się z napchanym brzuchem.

Wszyscy tak teraz mają czy to tylko ja przejmuję się ogromem egzaminów i tym, że nic z książek nie rozumiem?


Źródło: http://fabrykamemow.pl/uimages/services/fabrykamemow/i18n/pl_PL/201201/1326710372_by_sabbath1990_500.jpg?1326710372