niedziela, 10 marca 2013

NIEDZIELA DOBRA NA ROZKMINĘ

Uhhh mam trochę rozkminę co do tego bloga. Przez to że wrzucam posty codziennie, jest ich mnóstwo, nie są zbyt długie, nie piszę o tym jak mi idzie. Nie analizuję tego jak minął tydzień/miesiąc. A poza tym zgubiłam moje wymiary które miałam zapisane na kartce i nie mam zielonego pojęcia ile zgubiłam w cm przez ostatnie dwa miesiące. Mam fazę, żeby po prostu wszystko zapisywać w kalendarzu czy jakimś notesie. Nie wiem, muszę wszystko przemyśleć.

Piątek i sobota minęły bez treningu. Lenistwo mnie przerosło. Z okazji tego, że były to dwa dni wolne od jakichkolwiek zajęć i nauki - odkładałam trening do wieczora i w końcu ani w piatek ani w sobotę go nie zrobiłam. W piątek wybrałam się z okazji Dnia Kobiet na kosmetyczne zakupy (Ale o nich później). Miałam też iść na Zumbę, ale koleżanka mnie wyciagnęła na darmowy pokaz filmu Women are heores Zdecydowanie polecam. Pięknie zrobiony film, świetna muzyka i mocne przesłanie. 10/10 jak dla mnie.

No, więc piątek był w miare ok pod względem jakichkolwiek czynności życiowych. Za to sobota.... Ło jezu... Wstałam nie wiadomo jak późno, przeszłam się do biblioteki, poczytałam... Wypożyczyłam książki, przyniosłam je do domu i zaczęło się szwędanie po domu. Od jednego konta do drugiego, a to jedzenie a to inne pierdoly. Zjadłam za dużo, potem chciało mi się rzygać... Zaczęłam oglądać film to mi sie nie podobał. Zaczęłam nastepny to skończył się limit... W końcu zaczęłam oglądać Mój rower... no i jakoś zajął mnie na 1,5h. Potem znów pochodziłam po domu, poużalałam się nad sobą jak to się nudzę. Obejrzałam coś w TV... przy tym prawie spaliłam dom bo jakiś prąd strzelał z kabli. Na koniec poczytałam, posiedziałam w necie i zasnęłam z nadzieją na lepsze jutro.
I niedziela zaczęła się troche lepiej. Wstałam, zjadłam opóźnione śniadanko (bo przeciez jak mam wolne to ni chuja nie wstanę na 10 na siłownię). A po śniadanku mnie tchnęło coś i się zebrałam w 3 minuty i poszłam do Pure. A tam:
1h bieżni, głównie marsz. Tak mnie bolą piersi przed okresem, że nie dawałam rady podbiegać a co dopiero biec.
20 minut interwał na rowerku - nawet nie wiedziałam, że jak tam się ustawi program to on sam zmienia obciążenie. Ja robiłam na 8 levelu ten interwał i się trochę zmachałam.
Potem poszłam na maszyny i zrobiłam taki niby obwodowy ale chyba nie do końca. Porobiłam na czuja boczki, nogi, ręce. I ręce najbardziej... pierwszy raz je robiłam na maszynach. I fajnie było potem gdy mi całe drżały i nie mogłam się ubierać :D Muszę poczytać na temat tych treningów na maszynach i sobie coś rozpisać to będę robić ze dwa razy w tygodniu. Spodobało mi się to trochę ;D
O dzisiejszym jedzeniu opowiem wieczorem, gdy już się skończy dzień. Jutro poniedziałek. Przede mną kolejny tydzień zapierdzielku. Ale umysł mam czysty. Jestem zrelaksowana. Spokojna. Sesja się skończyła, a ja mogę teraz wszystko. Potrzebuję jakiegoś pomysłu, mam potrzebę zrobienia czegoś. Jeszcze nie wiem co to będzie. Ale na pewno będzie COŚ.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz