wtorek, 9 kwietnia 2013

Był cycling, był dzień który mnie zmęczył.

-rogalik z ciasta francuskiego z białym słodkim twarogiem i rodzynkami, szklanka mleka
-jabłko
-devolaj ze szpinakiem, pol pomidora, marchewka z groszkiem
trening - tai chi i cycling
-sok marchwiowy
-zupa pomidorowa
-dwa paski czekolady milki

Tai chi? Było głupio! Było bez sensu... Facet prowadzi to jakby mu się nie chciało nas widzieć i jakby ćwiczył sam. Wszystko polega na powtarzaniu za nim. Zero relaksu, zero tłumaczenia o co chodzi. Jakieś podnoszenia rąk itp... W sumie jak sobie wyobraziłam, że powietrze coś waży to miało to jakiś sens. Ale nie wiem czy to dobrze, że tak robiłam. Zdecydowanie wolę jogę jako zajęcia odprężające.
Cycling - jak zawsze harówka i umarłam. A potem stałam pod prysznicem i sie śmiałam jak głupia bo byłam taka szczęśliwa. Kocham to wszystko. Chociaż jestem wykończona i powinnam właśnie czytać książkę i ogarniać matmę na piątkowe koło. Dupa :(

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz