sobota, 6 kwietnia 2013

Cycling

Byłam wczoraj w Pure na rowerkach z Grześkiem. Po raz drugi w życiu - i po raz drugi mnie wykończył. Tak jest, byłam na rowerkach z Sylwią, ale to kompletnie nie to samo. Grzesiek wyłącza światła, włącza kolorowe reflektory i włącza muzykę jakbyśmy byli na imprezie (a do tego właśnie tak się zachowuje) Zajęcia wyglądają tak, że każda piosenka jest jakimś odcinkiem jazdy - jedną jedziemy pod górkę, inną ze zmianami tępa, jeszcze inną cały czas na maksa. Przysiadamy, zmieniamy pozycje rąk - co sprawia, że trening nie jest tylko ciągłą i nudną jazdą na rowerze. A do tego te jego Krzyki "Dajemy! Mocniej! Podkręć! AAAAA!"  Dodają mocy.
No i tak się dziś zastanawiam. Rower nie jest tym ćwiczeniem przy którym spala się najwięcej kalorii - a więc dlaczego to właśnie na nim najbardziej się pocę? Wychodzę z tych zajęć dosłownie mokra.
Nie wiem, poczytamy zobaczymy. Dziś idę na jogę. Mam nadzieję, że się nie zanudzę.
Jeszcze kupa pracy przede mną, więc zabieram się za robotę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz